czwartek, 4 grudnia 2014

#Arrow: 'You can call me sweetie when you want something' czyli o 3x08

Jak obiecałam podwójny odcinek czyli podwójne podsumowanie :D Jeśli nie czytaliście mojego komentarza do wczorajszego The Flash to zapraszam post niżej. Bez przedłużania, rozwijamy i komentujemy! :D
Akcja rozpoczyna się, gdy Oli i Roy wpadają do jakiegoś domu, a tam czeka na nich niespodzianka w postaci agentów ARGUS. W tym odcinku nie musieliśmy czekać 10 minut na pojawienie się gości, bo ekipę z Centarl City zobaczyliśmy już w 5 minucie :D
Genialny duet C&C odwiedzają Starling tylko dlatego, że chcą zwiedzić jaskinię Arrow :D Ale oczywiście przydają się do wyższych celów.
Co sądzicie o związku Digga i Lyla'y? Ja ich uwielbiam! Mówisz do mnie kochanie tylko wtedy, gdy coś chcesz - Dig, typowy mężczyzna.
Wyścig Arrow vs Flash i zwichrowana Thea, która szła sobie po prostu ulicą i nic nie wnosiła do akcji, a i tak była z niej beka :D
Genialne ćwiczenia Olliego w wykonaniu Barrego, a potem Cisco udający, że jest tak samo wysportowany jak oni. Świetna scena z udziałem sushi :D Allen składający bumerangi i nieco niezręczne spotkanie z Laurel i kapitanem.
Jak mogliśmy się spodziewać odcinek był nieco mroczniejszy niż wczorajsze The Flash. Barry i Olli niekoniecznie zgadzają się, co do sposobów pracy i nie ma im się co dziwić. Pochodzą z innych miast, gdzie inaczej trzeba walczyć o prawdę. Ale to jak Barry 'wyręcza' naszą strzałę genialnie doprowadza go do szału :D
KaBoomBumerangZiom wykiwał naszych bohaterów i wziął się za płeć piękną czyli za pierwotny cel - Lylę. Spodziewaliście się, że ostatecznie skończy z bumerangiem w piersi? Myślałam, że obejdzie się bez czegoś takiego, a tu proszę... Doprowadziło to do poważniejszych scen, w których dowiedzieliśmy się, co leży na sercu Oliemu oraz duetowi C&C.
Musimy przyznać, że oba teamy są nieźle zgrane, a synchron jest idealny. Dzięki niemu, nie było wielkiego BOOM! Uff. Kapitan Bumerang też jest cały i zdrowy, ale unicestwiony.
Na szczęście Lyla również nie ucierpiała za bardo. Dwa razy usłyszeliśmy, że państwo Diggowie nie są małżeństwem, ale jak to wszędzie bywa okoliczności śmierci skłaniają do dobrych rozkmin - wyjdziesz za mnie - brawo Dig!
I na koniec uroczy prezent dla obu naszych superbohaterów. Cieszącego się Barrego dostajemy w miarę często, ale szczerze cieszący się Oli jest rzadkością. Miło się patrzy na niego takiego uśmiechniętego <3
Co sądzicie o tych dwóch odcinkach? Który był według was lepszy? Czekam na wasze komentarze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz