czwartek, 20 listopada 2014

'Supersonic punch baby!' czyli o 1x06

  Trochę późne podsumowanie szóstego odcinka :D Zapraszam do rozwinięcia.

 


W końcu jakiś złoczyńca z nieco bardziej rozbudowanym wątkiem. Nie mieliśmy do czynienia tylko z psychopatą, którego myśl przewodnia brzmiała: 'będę zły, bo tak mi się podoba'. Mieliśmy trochę z przeszłości i drobny wątek z Iris - taka miła odmiana :)



Dzisiaj może nie będę tradycyjnie streszczać całego odcinka, bo mam ochotę popisać sobie trochę o najlepszych scenach z odcinka :D 
Po pierwsze - naukowe gadanie naszego STAR Lab... o ilości robaków połykanych przez Barrego! Mistrzostwo! Chyba nie ma osoby, która się nie szczerzyła wtedy do ekranu? :D


Po drugie - Team Eddie&Barry na siłowni. 'Chyba był szew poluzowany' - oj Barry, chyba czas popracować nad wymówkami :D 


Dalej WSZYSTKIE sceny Caitlin i Barrego. I te zabawne w laboratorium i te, gdzie nasza pani naukowiec bała się o jego życie. 


Uderzenie z prędkością światła również było efektowne :D


Retrospekcje Barrego i Joe - świetne! A myślałam, że Barry w dzieciństwie chodził wiecznie z fochem na swojego niby tatę. 


No i to by chyba było na tyle, bo pozostała część skupiła się na trochę już irytującej Iris, do której nie dociera grzeczne 'przestań pisać'  i na tej całej konfrontacji doktorek kontra detektyw :P 
Tyle dzisiaj ode mnie. To może teraz wy napiszecie, jaka scena wam się podobała? 
+ może macie już pomysły, kim może być 'człowiek' w kuli światła, który zabił matkę Barrego i zaatakował Joego na końcu odcinka?

   

5 komentarzy:

  1. Kiedy zaczął się voiceover i usłyszałam głos Iris powtarzającej słowa Barry'ego sprzed kilku odcinków, to miałam tylko jedną myśl: leave me here to die. Należy łagodnie zacząć odcinek, a nie tak bez zapowiedzi prosto uderzać w feels!

    Barry się zjawił i już, już myślałam, że zarzuci Iris bardzo rozsądnym i jeszcze bardziej prawdziwym "Walczę nie tylko z pospolitymi przestępcami, ale także z innymi posiadającymi moce meta-ludźmi. Do tej pory byli to w większości źli ludzie, więc przestań prowadzić bloga.". To byłoby jednak za mądre, więc Barry posunął się do, a jakże, do manipulacji emocjonalnej. Na jego nieszczęście, a moje szczęście, Iris przynęty nie połknęła. Barry pożałuje każdego kłamstewka i każdej manipulacji, kiedy Iris się dowie. Przy okazji, podobało mi się jego przewracanie oczami oraz jej "It's just selective.", bez żadnego krygowania się, jak to czasami bywa, och, jestem taki niewinny i nie wiem w ogóle, o co ci chodzi.

    Na plus zaliczam delikatne rozwinięcie postaci Eddiego, który do tej pory stał i ładnie wyglądał. Przy okazji, naprawdę podoba mi się, jak jest prowadzony wątek Barry-Iris-Eddie. Praktycznie w każdym innym serialu otrzymalibyśmy dramatycznie pokrzywdzonego nerdzika cierpiącego z tytułu przyjaciółki zadającej z tym złym, wrednym facetem. Ale nie tutaj. Barry sam przyznaje, że to wszystko jego wina, bo nigdy nic nie powiedział. Nie oczekuje, że Iris będzie czytała mu w myślach. Naprawdę zależy mu na ich przyjaźni i jeżeli ona będzie z innym, to będzie jej towarzyszył jako tylko przyjaciel bez płakania, jaki to on nie jest pokrzywdzony. Eddie jest facetem, który nie jest w sposób sztuczny skurczybykiem, żeby pokazać, jak to głupia Iris wolała jego od patentowanego Miłego Faceta Barry'ego. Nawiązują ze sobą kontakt i w gruncie rzeczy mogą się mocno zakolegować, nawet jeżeli Barry chciałby go zastąpić u boku Iris.

    Iris w końcu dowiedziała się o meta-ludziach, ale nie od Barry'ego, ale od jego nemezis. Mam jakieś takie dziwne przeczucie, że w sprawie tożsamości Flasha może być podobnie. To się jeszcze okaże, ale dla dobra Barry'ego mam nadzieję, że otworzy tę swoją słodką paszczę i sam jej to powie. Już sobie wystarczająco nagrabił.

    Myślałam, że flashbacków będzie więcej, ale te, które pokazano, były bardzo dobre. Papa Joe zawsze w formie, a mali Barry i Iris są tacy słodziutcy.

    Danielle Panabaker ma szczęście, że (jeszcze) lubię Caitlin i doceniam jej trollowanie Barry'ego na tle zakamuflowanych odwiedzin, bo jej często skrzekliwy głos i wyolbrzymione miny (co gorsza, dokładnie takie same ma poza planem, myślałam, że to tylko nieudane próby, a ona po prostu gra samą siebie... żeby to jeszcze nie były miny w takim denerwującym wydaniu) mnie dobijają. Mam nadzieję, że jak nadejdzie pewien wątek, który powinien być bardzo ciekawy, to coś się w końcu zmieni.

    Ogólnie, w bazie - jak zawsze okej. Cisco nie podobał mi się w zeszłym tygodniu, ale teraz było lepiej, może dlatego, że nie miał dziewczyny, nad którą mógłby się ślinić. Po prostu lubię tych ultra nerdów. (1/2)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawa śmierci Nory w końcu została ponownie poruszona. Bardzo podobały mi się sceny Joe i Wellsa. Jest coś takiego w atmosferze pomiędzy starszymi aktorami głównej obsady, co bardzo sobie cenię. Joe nie jest w ciemię bity, ale Wells dzielnie mu dotrzymuje tempa. Co się tyczy śledztwa, to myślę, że Odwrotnym Flashem jest pewien pan Thawne, a Wells z nim współpracuje. Ale to się jeszcze okaże.

    Sprawa tygodnia była w porządku, Barry pokonał kolejne ograniczenie, przy okazji skopał swojemu prześladowcy tyłek (głupku, po co żeś mu mówił, kim jesteś? Nie wiesz, że to przepis na katastrofę? I dlaczego możesz powiedzieć jemu, a Iris nie?). Motywacja Tony'ego była trochę dziwna, nie no, rozumiem, że chce być znany jako postrach miasta, ale jakoś tak to trochę głupio wyszło.

    Szoku dostarczyło mi flirtowanie Iris z Flashem. Barry Allenie, coś ty zrobił, dlaczego pod płaszczykiem kamuflażu poczułeś się tak swobodnie, że obudziłeś drzemiącego potwora? Przecież tak dzielnie ci szło udawanie przez kilkanaście lat. :śmiech: Kiedy Iris dowie się, że flirtowała ze swoim najlepszym "platonicznym" przyjacielem, a co lepsze, on pierwszy to zaczął, to będzie bardzo skonfundowana. Kto wie, może wyniknie z tego jakaś ciekawa scena.

    Najlepsi "platoniczni" przyjaciele na szczęście się pogodzili, a Barry zrezygnował z gaslightingu i po prostu wspierał Iris, sprzedając zaledwie tyciuteńkie kłamstewka. Ale i tak mu się oberwie, że siedział, kiwał głową i nic nie powiedział. Przy okazji pojawiło się wspomnienie pewnego meta-człowieka, którego mieliśmy już okazję poznać wcześniej, wtedy jeszcze w "normalnym" wydaniu. Ja się tak zastanawiam, czy on się o nią boi czy po prostu słuchanie, jak Iris mówi o nim z zafascynowaniem, aż jej się oczy świecą, sprawia mu przyjemność, skoro nie doświadcza tego (na razie) w wersji nie zakamuflowanej. I czy dlatego dalej ukrywa tę żenującą tajemnicę.

    A na zakończenie kolejny voiceover Iris i KOLEJNE powtórzenie słów Barry'ego, tym razem z pilota. To chyba już delikatna przesada, mamy dopiero szósty odcinek, aż strach się bać, czym będą przebijać w kolejnych odcinkach. Tak czy siak, jedno jest pewne, Iris jest gotowa Barry'ego ozłocić, niezależnie od jego wersji (choć jeszcze sama o tym nie wie), a jedyną różnicą jest to, że zamaskowany Barry się nie hamuje, przez co dochodzi inny, pełen napięcia wymiar ich interakcji. What's not to love? :smile:

    Podsumowując, był to dobry odcinek i liczę na to, że kolejne będą jeszcze lepsze. (2/2)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam o jeszcze jednej scenie, która mnie rozśmieszyła. Uśmieszek Barry'ego w odpowiedzi na "Pracowałam do późna.", szelma jeden.

      Usuń
  3. Jak dla mnie odcineczek bardzo fajny, tylko ten "robot treningowy" dla Barrego był trochę słaby ;) Co do 'człowieka' w kuli światła to niewątpliwie ma coś z nim wspólnego nasz profesorek ze Star Lab (zresztą jest cały owiany tajemnicą). Obawiam się, że może się okazać jako główny czarny charakter.

    OdpowiedzUsuń
  4. 52 yr old Project Manager Isahella Cameli, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Sculpting. Took a trip to Himeji-jo and drives a Alfa Romeo 8C 2300 Castagna Drop Head Coupe. zobacz

    OdpowiedzUsuń